Z tego względu nowy Surron ma być wyważoną propozycją dla szukających podczas offroadowych przejażdżek emocji na przemian z relaksem. Moc przyczyni się do frajdy bardziej doświadczonych crossowców, a łatwość prowadzenia pozwoli ją okiełznać mniej doświadczonym. Jak mógłbym teraz napisać, że w związku z tym to propozycja także dla pań, podobnie jak motorower crossowy Light Bee? Nie mogę. Dlatego piszę: Surron Ultra Bee mimo swojej wyższej mocy i wagi ucieszy także osoby, które nie lubią wysilać ramion.

Od razu uspakajam, że Surron Ultra Bee z homologacją drogową (oznaczony literą T) należy do kategorii pojazdów L3e-A1. W związku z tym do jazdy nim wystarcza nam prawo jazdy kategorii „B”, jeżeli mamy je od przynajmniej trzech lat. Może być też prawo jazdy kategorii A1 i wyższe. Korzystamy tu z przepisu o automatycznym nabyciu uprawnień do prowadzenia motocykli elektrycznych, których moc znamionowa nie przekracza 11 kW a stosunek mocy do masy własnej mieści się do 0,1 kW/kg. Surron Ultra Bee oczywiście spełnia te warunki.

Elektrycznego crossa Ultra Bee napędza silnik o mocy znamionowej 6 kW, a szczytowej – 12,5 kW. Jego maksymalny moment obrotowy to – trzymam się siodełka – 440 Nm. Silnik rozpędza Surrona Ultra Bee do 50 km/h w 2,3 sekundy, do 80 km/h w 5,2 sekundy, a może go napędzić nawet do prędkości 90 km/h. Nam w terenie ta prędkość się nie przyda, ale dla ułatwienia pracy dostawcy dbającego o temperaturę dowożonej pizzy ma znaczenie. Możliwościom przyspieszania towarzyszy skuteczność hamowania. Zgodnie bowiem z wyważeniem osiągów i bezpieczeństwa Surron Ultra Bee ma pełnowymiarowe hamulce motocyklowe.

Na jednym ładowaniu motocykl elektryczny Ultra Bee powinien przejechać z prędkością 50 km/h aż 140 km. Zapewnia to akumulator 74 V 55 Ah, o łącznej pojemności 4 kWh. Ze zwykłego gniazdka naładujemy go w 4,5 godziny. Oczywiście podobnie jak w innych crossach Surron, bateria jest wyjmowana, zatem bez problemu naładujemy ją nawet w bloku z betonu. Za cenną zaletę nowego Surrona uznaję tę, że ładowarka zmieściła się pod siedziskiem. Motocykl Ultra Bee naładujemy więc wszędzie tam, dokąd dotrzemy i dokąd dociera elektryczność, a nie obciążymy kręgosłupa ładowarką w plecaku.

Mniejszy cross Surrona – Light Bee zapewnia swoją lekkość po części wielkości. Z tego powodu siedzący na nim wysocy kierowcy tracą nieco ze swojego dostojeństwa i wielkości. Surron Ultra Bee, jako motocykl crossowy, zapewni zarówno więcej dostojeństwa, jak i komfortu jazdy. Wynika to z jego wysokości oraz zawieszenia. Ponieważ Ultra Bee ma siedzisko na wysokości aż 91 cm powinien zadowolić kierowców nawet do 185 cm wzrostu. Motocykl Surron Ultra Bee jest zawieszony na w pełni regulowanym widelcu oraz amortyzatorze i jest wyposażony w koła 19”. Dodatkowe parametry techniczne dla znawców: skok z przodu i z tyłu – 240 mm; prześwit – 320 mm; rozstaw osi – 1380 mm.

 

Wyposażenie

W tej kategorii pojazdów liczy się niska masa. Surron Ultra Bee w wersji offroadowej waży 85 kilogramów, co oczywiście przekłada się na łatwość manewrowania. Natomiast jego specyfikacja zdecydowanie nie należy do wagi lekkiej. Debiutujący motocykl oferuje choćby więcej trybów jazdy niż najlżejszy w rodzinie Surronów – Light Bee. Przełącznikiem na kierownicy wybierzemy w nim tryb sportowy, zwykły, ekonomiczny i bieg wsteczny. Tak, Surron Ultra Bee ma bieg wsteczny, podobnie jak większy i cięższy Storm Bee. Ma także kontrolę trakcji i system odzyskiwania energii z możliwością regulacji, za którą mocniejszy brat jest powszechnie chwalony. Zawsze, kiedy puścimy manetkę gazu, Surron Ultra Bee będzie ładował baterię, wydłużając tym samym zasięg. Z pomocą wyświetlacza możemy zmieniać ustawienia, aby jak najefektywniej dopasować rekuperację do swojego stylu jazdy.

Jak zaznaczyłem wcześniej, Surron Ultra Bee ma dwie wersje. Wersja z homologacją drogową oznaczona jest literą T, a wersja offroadowa – literą X. Cross Ultra Bee T ma lusterka wsteczne, kierunkowskazy, światła odblaskowe, tylną lampę i uchwyt tablicy rejestracyjnej. Z uwagi na dwa ostatnie elementy jest dłuższy od Ultra Bee X o 50 milimetrów i mierzy: 2060 mm długości, 880 mm wysokości oraz 1178 mm szerokości.

 

Ceny, dostawy, dopłaty

Jaka jest cena przyjemności o nazwie Surron Ultra Bee? Podobnie jak pod względem parametrów technicznych lokuje się pomiędzy crossami Light Bee i Storm Bee, tak jest z jego ceną. Surron Ultra Bee X (czyli w wersji offroadowej) kosztuje 32 450 złotych. Ultra Bee T jest o 1500 złotych droższy. Są to ceny obowiązujące w 2023r. nie wiadomo jak to będzie dalej. Czy to atrakcyjne ceny? Zważmy na jakość, której zdążyły już dowieść modele Light Bee i Storm Bee. Pamiętajmy równocześnie, że użytkowanie, w tym obsługa serwisowa, jakiej wymaga elektryczny cross, kosztuje znacznie mniej niż w przypadku crossów spalinowych.

Nie będę nawet próbował udawać, że znam rynek od strony handlowej, ale wyraźną wskazówką jest zainteresowanie ofertą przedsprzedaży. Surron Polska poinformował, że pierwsza partia motocykli została w całości wykupiona przez klientów, którzy zamawiali motocykl crossowy Ultra Bee w ciemno, zanim jeszcze statek dopłynął do portu w Gdyni. Tak duże zainteresowanie wpłynęło oczywiście na zakontraktowanie kolejnej dostawy. – Na pewno dotrze do nas przed szczytem sezonu. Zatem nowy model będzie cieszył miłośników bezemisyjnego motocrossu już podczas wakacyjnych wypadów w teren – uspakaja Marta Głowacka, dyrektor Surron Polska.

Pozostaje mi jeszcze potwierdzić, że zakup elektrycznych jednośladów z homologacjami drogowymi L1e (jak Surron Light Bee) oraz L3e (jak Surron Ultra Bee i Storm Bee) jest objęty dopłatą z programu „Mój elektryk”. Jej wysokość to 4000 złotych w postaci bezpośredniego zwrotu lub dopłaty do kosztu ustalonego w umowie leasingowej. Jednak kupującym może być tylko osoba prawna, w tym oczywiście firma w formie jednoosobowej działalności gospodarczej. Ponadto z dopłaty mogą skorzystać rolnicy, spółdzielnie, stowarzyszenia i fundacje oraz jednostki sektora finansów publicznych i administracji samorządowej.

Surron Ultra Bee także z homologacją drogową to wciąż motocykl crossowy. Jedynie podczas jazdy wzbudzającej okrzyk „Ale urwał!”, można w nim co najwyżej więcej urwać… kierunkowskazy, tablicę rejestracyjną. To co, urywamy się z pracy urywać w teren? Nie namawiam. Byle do piątku.